Swetła Georgijewa, Nieoswojone słońce
Autor: admin. Kategorie: + Przyjaźnie bliskie i dalsze; Przekłady poezji; Swetła Georgijewa .
Nieoswojone słońce
I co z tego, że co dzień
wschodzi słońce nieoswojone.
I co z tego, że co noc zimna,
złowroga Droga Mleczna wisi nade mną.
I co z tego, że poległy moje marzenia,
do krwi pokąsane przez lęki –
wiem, Bóg mnie ulepił z gliny,
lecz mówią, że Ziemia w kosmosie świeci.
I krążą nad nią rozświetlone
mgławice ciszy i gwiezdnego pyłu,
i znak tajemny mojej drogi życia,
na ścianach nieba wydrapany pazurem.
I co z tego, że dzień za dniem,
w milczeniu, bezpowrotnie i zwyczajnie
zamykają się przede mną jakieś drzwi,
za którymi pozostaje ukryte to co ważne:
zostają skrzydła marzeń na tym świecie,
zostają gwiazdy zapłakane, co przez łzy mrugają,
a ja przed progiem żebrzę i odliczam
sekundy, których zawsze mi brakuje.
A ja ściskam przed progiem w mokrej dłoni
ziarno miłości, wybawione od zimna i mroku …
I co z tego, że nie wiem, gdzie jest Bóg,
że nie wiem, czy nadal wierzy we mnie.
W głębokich bruzdach czasu – poza
nocą, poza kruchą jutrzenką,
jak krople deszczu do naczynia pragnienia –
zbieram zdziwienie, i litość, i pociechę.
Pociechę, że jutro znowu wstanie dzień,
Błyśnie promień poprzez pył Wszechświata,
i tam – gdzieś wysoko nade mną –
zaświeci słońce nieoswojone.