Obrońcy Szipki

Autor: admin. Kategorie: Iwan Wazow, Obrońcy Szipki .

Obrońcy Szipki

11 sierpnia 1877

Niechaj nam zostanie ta hańba na czole,
i pręgi od bata w niewolnych padole;
niech pamięć bolesna wstydu tamtych dni,
zawiśnie jak chmura i wiecznie się śni;
niech o nas historia zapomni na wieki,
niech imię zamuli nurt czasu daleki,
a z nim Bełasicy starej i Bataku rzeź
niechaj w mrok przeszłości zapadną się też;
niechaj nas plugawią jak drwiny niegodne
zerwane okowy i ślady dowodne
od jarzma na karku nieznającym miar;
z takiej to wolności czyńmy sobie dar!
Niechaj! Ale w dziejach ciągle tak niedawnych
są już blaski nowe, echa czynów sławnych,
co dumą nas karmią i dodają sił,
a puls ich pamięci będzie żywo bił;
bo tam, gdzie gór granią ziemia uskrzydlona
i modry strop nieba dźwiga na ramionach,
króluje szczyt dumny, wichrów głośny śpiew,
i kości się bielą, i czerwieni krew,
dziejowego czynu świeci nimb ogromny;
bo tam, gdzie Bałkanu pomnik wiekopomny,
niezłomności imię głosi nowy dzień,
niezłomności, która jest spełnionym snem;
to imię chwały nowej, wielkością antyczne,
Termopilom równe w sławie niebotycznej,
co jest odpowiedzią i zmywa nasz wstyd,
naprzeciw drwinom staje i zwiastuje świt.

O, Szipka!

Już trzy dni mijają, jak młode drużyny
przełęczy tej bronią. A w dole  doliny
echem ech unoszą starć bitewnych huk.
Nawałą prą na nich! Dwunasty raz wróg
zwartą hordą napiera po ścianie urwiska
i ciała się ścielą, i krew wokół tryska.
Burza burzę goni! Hurmą idą jak w dym!
Sulejman w obłędzie gna ich krzykiem swym,
wołając „Naprzód mi! Bijcie niewolnika!”
i horda rusza znów, wściekła, skora, dzika,
i „Allach!” swym echem stłumił głosy dnia.
Ze szczytu dobiegła odpowiedź: uraa!
I nowym kul gradem, głazami i pniami
chwaci niestrudzeni, krwią druhów spryskani,
odpierają atak, bez komend, jak się da,
i każdy o męstwie myśleć tam się zda,
i chce bohatersko na śmierć się wystawić,
i wroga nowego w tamten świat odprawić.
Wystrzał za wystrzałem. Turcy ciągle prą,
wskakują na szańce, padają i mrą.
Pełzną jak tygrysy, zmykają jak tchórze
i znów powracają; Bułgarzy na górze
jak lwy mężne toczą na reducie bój,
nie wiedząc co upał, pragnienie i znój.
Natarcie zaciekłe, nikt nie skąpi kul.
Trzy dni już się biją, czekając pomocy,
i znikąd nadziei, rozpacz wzrok im mroczy.
Gdzież są bratnie orły, widziane we snach?
To nic. Honor dla nich cenniejszy niż strach –
jak u Spartan, padłych z rąk sfory Kserksesa.
Ławą zwartą idą wysłannicy biesa!
Naporu spazm ostatni echem wokół grzmiał.
Natenczas Stoletow, generał na schwał,
huknął głosem mocnym: „Dajcie z siebie więcej,
Bułgarii potrzebne laurowe wieńce!
Wam car nasz powierzył, by do końca strzec
tej przełęczy albo za Bułgarię, za niego lec!”.
Po tych słowach twardych drużyny okrzepłe
czekają niezłomnie na hordy zapiekłe,
walką rozjuszone! O, chwilo heroiczna!
Jak fala za falą pełznie zgraja liczna,
ładownice puste, lecz wola wciąż trwa,
bagnet połamany, lecz pierś siłę ma
i słodycz radosną, że nic lęk, nic śmierć,
i że od wszechświata ważniejsza ta perć,
na której śmierć równa triumfu wawrzynom.
„Bułgaria nas widzi, rada naszym czynom
na szczytu wyżynach: dojrzy nawet tu.
Gdyby ktoś uciekał, lepiej zginąć mu!”
Nie mają już broni! Hekatomba bliska!
Mieczem pałka, bombą – kamień z osypiska,
co w ręku – ciosem jest, a sercem jest szał.
Walczą pnie i głazy, i dusze bez ciał.
„Rzucać na dół ciała!” huknęło w niebiosy
i trupy, wskrzeszone, wymierzały ciosy
jak czarne demony z najczarniejszych snów,
zbijały z nóg, strącały, niby żywe znów!
I Turcy zamarli, bo w snach nie widzieli,
by żywi z martwymi naprzeciw stanęli,
i targnął przestworzem grozy dziki krzyk,
i każdy pomyślał – nie przeżyje nikt.
Bohaterzy nasi, niczym skały twardzi,
każdy jak lew walczy, każdy śmiercią gardzi
i z pieśnią na ustach rzuca się w tę rzeź,
nie czeka już znikąd na radosną wieść…
Raz wraz nową falą prą hordy tureckie,
i rzedną, topnieją orlęta junackie…
Póki życia staje, w śmierć idą jak w dym.
I nagle rozbrzmiewa Radetzkiego hymn.
………………………………………………
I dziś Bałkan pieśnią, gdy burza nadleci,
poszumem żywiołu wspomnienie roznieci
i sławy dni owych w jutro niesie ślad,
szczytami ku niebu, z biegiem dni, i lat!

 

. . : : M E N U : : . .

Przekłady i Publikacje

. . : : L I N K I : : . .