Łamar, Poemat
Autor: admin. Kategorie: Przekłady poezji .
Batalion!
Batalion!
Bataliony!
Krupposchneidery! –
Trupy
w zielonych błotach złowonnych,
na chimerycznych granicach,
gdzie człowiek z ulgą kładzie
kości zbolałe i ciężki plecak,
syty już błota
sucharów
popiołu
i przekleństw feldfebla!…
———————————————
Pamiętam, kiedyś
wracaliśmy
z pola
z ojcem
i matką
boso,
na drzwiach naszego domu
zastaliśmy pieczęć z wosku.
Matka
zrzuciła kądziel z krężla
i krzyczy w obejściu przestronnym:
– Pójdźcie! niech słyszą wilki i ludzie!
zrobię z niej supły i węzły,
zetrę jak chebd i pokrzywę! –
Teraz rozumiem,
przyszedł tam wtedy poborca,
by ojcu zabrać ziarno ze skrzyni:
(matka wołała: idzie zaborca)
– Płać swą daninę, baj Marinie! –
Siedem lat długich minęło!
Ojca zrobili żołnierzem.
I mnie bagnet dali, a jakże,
bym życie oddał w ofierze…
Batalion!
Batalion!
Bataliony!
Huraa! – ile ognia wypluły serca!
ile miedzi, żelaza zasialiśmy w bruzdy!
łój w nas się stopił, zgarbiły plecy,
lecz hojna ręka wręczyła nam krzyże.
Dusze nam wzięto na paszę,
o, dusze bezkresnych taborów! –
koń i wół przeorały kopytem
ziemię – koleinami wozów.
Na statkach stalowych płynęli ludzie
na morza, na tundry i lądy,
zasklepił się duszny przestwór nieba
i głodu nóż nas dosięgnął.
Pożarliśmy zboża stuletni zapas
i nie masz żelaza na lemiesz,
lecz dalej nie przestają pytać
o konia i ciepła derkę na wierzch.
Wróciliśmy do wsi krwawi,
przeklęliśmy świat i tułanie,
poborca był jednak pierwszy:
– Płać swą daninę, baj Marinie!